Zając przyniósł mi w darze książkę Gretchen Rubin "Projekt szczęście". Autorka, mężatka, matka dwójki dzieci, dość poczytna pisarka (wspomina o swoich książkach, głównie biografiach) o ustabilizowanej sytuacji rodzinno-finansowej pewnego dnia dochodzi do wniosku, że z życia da się wycisnąć więcej. Pytanie tylko, jak dokładnie to zrobić. Gretchen postanawia, że przez kolejne 12 miesięcy będzie się starać "zmienić swoje życie, nie zmieniając go". Nie chodzi jej o rewolucję, ale o drobne zmiany, które złożone w całość uczynią jej życie lepszym (oczywiście subiektywnie) a ją- bardziej szczęśliwą.
Nie znoszę poradników, ale ta książka nim właściwie nie jest. Po prostu, autorka opisuje miesiąc po miesiącu realizację swoich postanowień. Są różne - od "będę milsza" do "zacieśnię więzy z przyjaciółmi", czy " będę lepszą matką".
Przez rok Gretchen sprząta, porządkuje, organizuje przestrzeń tak, aby sprzyjała komfortowi. Koncentruje się na więzach rodzinnych, stara się być bardziej wyrozumiała dla męża, cierpliwsza dla córek, sympatyczniejsza dla nieznajomych. Dba o swój rozwój, pomaga innym, inwestuje w drobne przyjemności i stara się sprawiać radość bliskim.
Po roku starań odczuwa, że jest szczęśliwsza i spokojniejsza, choć dotrzymywanie wszystkich postanowień jednocześnie jest trudne, a wręcz niemożliwe. Jednak samo podejmowanie próby to już coś.Nie znoszę poradników, ale ta książka nim właściwie nie jest. Po prostu, autorka opisuje miesiąc po miesiącu realizację swoich postanowień. Są różne - od "będę milsza" do "zacieśnię więzy z przyjaciółmi", czy " będę lepszą matką".
Przez rok Gretchen sprząta, porządkuje, organizuje przestrzeń tak, aby sprzyjała komfortowi. Koncentruje się na więzach rodzinnych, stara się być bardziej wyrozumiała dla męża, cierpliwsza dla córek, sympatyczniejsza dla nieznajomych. Dba o swój rozwój, pomaga innym, inwestuje w drobne przyjemności i stara się sprawiać radość bliskim.
Książka jest napisana lekkim, prostym językiem. Trochę utopijna - autorka ma masę czasu na samorealizację, a dom prowadzi się cudownie sam. Jednak w gruncie rzeczy to przyjemna lektura, a niektóre pomysły są warte wykorzystania. Ja zacznę od gruntownego sprzątania garderoby, a później może zacznę częściej gryźć się w język zamiast ziać ogniem:)