Dobra komedia jest idealna na wszystkie smutki, jednak zabawną komedię w dzisiejszych czasach znaleźć trudno. Na przestrzeni ostatnich miesięcy obejrzeliśmy trzy filmy pretendujące do miana produkcji zabawowej i rozrywkowej. Wrażenia są bardzo różne.
Pierwsza to "Cedar Rapids", komedia niszowa. Opowiada historię życiowego sieroty Tima, który całe życie spędził w rodzinnej wiosce w USA, nigdy nie ruszał się po za jej obręb, nie mówiąc już o takich atrakcjach jak nocowanie w hotelu czy lot samolotem. Tim - w wyniku bardzo dziwnego zbiegu okoliczności - ma okazję przeżyć wiele nowości jednocześnie w związku z delegacją na którą zostaje wysłany w trybie pilnym i niespodziewanym. Ląduje więc w hotelu, wraz z dziesiątkami innych agentów ubezpieczeniowych i... dzieje się. Film jest zaskakujący i nietypowy, toczy się w swoim tempie, jest momentami zabawny, czasem trochę smutny, ale to miła odskocznia od papki serwowanej teraz wszędzie. W roli głównej koleś bez zęba z "Hangover" - Ed Helms.
Druga komedia to "Arthur". Jak się okazuje w trakcie - nieco romantyczna. Bogaty facet z syndromem Piotrusia Pana musi się pilnie ożenić, żeby nie zostać wydziedziczonym. Matka podsuwa mu kandydatkę - mającą dolary w oczach, napaloną na wszystko co się rusza panią prezes o boskich kształtach. Arthurowi generalnie też chodzi tylko o kasę, więc nie wzrusza go małżeństwo pod przymusem, dopóki oczywiście nie spotyka na swojej drodze prawdziwej miłości (motyw znany i oklepany, ale tu ma parę złotych momentów). Cudowną postacią w tym filmie jest niania głównego bohatera, którą gra Hellen Mirren, dla niej warto ten film obejrzeć, choć nie jest za mocny. To kolejna produkcja bazująca na dziwnym uroku i zachowaniu Russel'a Brand'a. Ja tam go lubię, choć mam świadomość, że jest ogólnie męczący. Generalnie jako film: trzy, jako komedia: dwa, szóstka za Mirren.
Trzeci film to "Horrible Bosses". Tutaj nie ma żadnych pytań i zastrzeżeń, film w kategorii "komedia" wygrywa. Jest zabawny, bez chamskich dowcipów, ciągle coś się dzieje i jest świetnie obsadzony. Historia też jest super - trzech przyjaciół tak nienawidzi swoich szefów, że marzą o ich śmierci i zawiązują pakt, żeby słowa obrócić w czyny. Nie są jednak zbyt biegli w sztuce snucia intryg, nie mówiąc o mordowaniu, więc nie wszystko idzie zgodnie z planem. W roli szefów z piekła rodem - doskonali w swoich rolach Kevin Spacey, Jennifer Aniston (przekonująca dentystka - nimfomanka) i Colin Farrell. Bardzo polecamy ten film, już dawno nie było tak dobrej komedii!
Pierwsza to "Cedar Rapids", komedia niszowa. Opowiada historię życiowego sieroty Tima, który całe życie spędził w rodzinnej wiosce w USA, nigdy nie ruszał się po za jej obręb, nie mówiąc już o takich atrakcjach jak nocowanie w hotelu czy lot samolotem. Tim - w wyniku bardzo dziwnego zbiegu okoliczności - ma okazję przeżyć wiele nowości jednocześnie w związku z delegacją na którą zostaje wysłany w trybie pilnym i niespodziewanym. Ląduje więc w hotelu, wraz z dziesiątkami innych agentów ubezpieczeniowych i... dzieje się. Film jest zaskakujący i nietypowy, toczy się w swoim tempie, jest momentami zabawny, czasem trochę smutny, ale to miła odskocznia od papki serwowanej teraz wszędzie. W roli głównej koleś bez zęba z "Hangover" - Ed Helms.
Druga komedia to "Arthur". Jak się okazuje w trakcie - nieco romantyczna. Bogaty facet z syndromem Piotrusia Pana musi się pilnie ożenić, żeby nie zostać wydziedziczonym. Matka podsuwa mu kandydatkę - mającą dolary w oczach, napaloną na wszystko co się rusza panią prezes o boskich kształtach. Arthurowi generalnie też chodzi tylko o kasę, więc nie wzrusza go małżeństwo pod przymusem, dopóki oczywiście nie spotyka na swojej drodze prawdziwej miłości (motyw znany i oklepany, ale tu ma parę złotych momentów). Cudowną postacią w tym filmie jest niania głównego bohatera, którą gra Hellen Mirren, dla niej warto ten film obejrzeć, choć nie jest za mocny. To kolejna produkcja bazująca na dziwnym uroku i zachowaniu Russel'a Brand'a. Ja tam go lubię, choć mam świadomość, że jest ogólnie męczący. Generalnie jako film: trzy, jako komedia: dwa, szóstka za Mirren.
Trzeci film to "Horrible Bosses". Tutaj nie ma żadnych pytań i zastrzeżeń, film w kategorii "komedia" wygrywa. Jest zabawny, bez chamskich dowcipów, ciągle coś się dzieje i jest świetnie obsadzony. Historia też jest super - trzech przyjaciół tak nienawidzi swoich szefów, że marzą o ich śmierci i zawiązują pakt, żeby słowa obrócić w czyny. Nie są jednak zbyt biegli w sztuce snucia intryg, nie mówiąc o mordowaniu, więc nie wszystko idzie zgodnie z planem. W roli szefów z piekła rodem - doskonali w swoich rolach Kevin Spacey, Jennifer Aniston (przekonująca dentystka - nimfomanka) i Colin Farrell. Bardzo polecamy ten film, już dawno nie było tak dobrej komedii!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz