Niech Was nie zwiedzie słodki wygląd tego misiaczka. Ted pije, pali i stosuje chamskie metody podrywu. To absolutnie nie jest film dla dzieci, oj nie! Zaczyna się niewinnie - w burzową noc pewien chłopiec na głos wypowiada życzenie: chce, aby jego miś ożył. A że jest Boże Narodzenie, czary się dzieją, no i pluszak rozpoczyna swoją przygodę w ludzkim świecie. Ta komedia jest totalnie odlotowa i "po oporach", dialogi są zabójcze, pomysł świetny. Dodatkowym smaczkiem jest spory wątek dotyczący Flash'a Gordon'a - naszego kultowego filmu. Polecamy!
piątek, 10 sierpnia 2012
1Q84- Haruki Murakami
Haruki Murakami pisze w tak charakterystyczny sposób, że albo się go kocha, albo nienawidzi, albo jest się bardzo zaciekawionym. To kolejne dzieło tego autora z którym miałam okazję się zmierzyć i chyba najlepsze z tych, które wpadły w moje ręce. Głównymi bohaterami są Tengo i Aomame, których łączy szczególna i skomplikowana relacja, przekraczająca logikę, czasoprzestrzeń, wszystko właściwie. Murakami bez najmniejszego problemu kreuje równoległe światy, intrygę całkiem sensacyjną rzuca w świat fantazji i domysłów. To w jaki sposób pisze jest niesamowite - oszczędnie, bez zbędnych ozdobników, każde słowo jest na swoim miejscu. 1Q84 to trzy opasłe tomiszcza, które wciągają straszliwie, nie da się od tej książki odejść dopóki nie przeczyta się ostatniej strony.
środa, 1 sierpnia 2012
38.-40. Batman Begins; The Dark Knight; The Dark Knight Rises
Trylogia o Batmanie (w tej odsłonie) zaczęła się w 2005 roku Batman Begins. Z dzisiejszej perspektywy film ten był słaby, nudny, i jedyne co było w nim w miarę interesujące to geneza "narodzin" bohatera. W 2008 w kinach pojawił się The Dark Knight, nieco lepszy, bardziej mroczny. Zachwyt (nie do końca zasłużony) budził szczególnie Heath Ledger, który dostał nawet Oscara za tę rolę, ale pewnie tylko dlatego, że wcześniej popełnił samobójstwo i inaczej nie wypadało. Bo jego rola nie była odkrywcza, wziął to co najlepsze od poprzedników i dopracował makijaż. Wielkie halo. Oczywiście w drugim filmie technika poszła znacznie do przodu i Batman miał o wiele fajniejsze zabawki. Ale dla równowagi dziewczynę jeszcze brzydszą niż w części pierwszej (w rolę tej samej ukochanej wcielała się najpierw Katie Holmes, później - Maggie Gyllenhaal; dziś wyglądają o wiele bardziej korzystnie niż w tych filmach).
The Dark Knight Rises zapowiadany był jako film genialny, odkrywczy i tak dalej. Trailery skutecznie budowały napięcie, a prasa i Internet bardzo zachęcały do obejrzenia tego dzieła zbierającego entuzjastyczne recenzje. Dziś w kinie przez dwie i pół godziny męczyliśmy coś, co nie było ani genialne, ani odkrywcze, było po prostu nijakie. Każdy oczywiście może iść do kina i wyrazić później własną opinię, jednak z naszej strony zawód jest ogromny. Wizualnie przeciętnie, nic nowego, zabawki te same. Czarny charakter - Bane, okazuje się mięczakiem. Pojawia się Kobieta Kot - nawet niezła, ale kolaboracja z Batmanem sięga trochę za daleko. Generalnie jest jakoś tak cukierkowo, niedobrze się robi, a samo zakończenie jest tak podane na tacy, tak eliminujące domysły, że aż irytujące. Jedyne, co z tego wszystkiego wynika to fakt, że Christian Bale nie będzie już grał Batmana i to jest piękne. A już tak poza wszystkim, to komiks z Bane'm i Batmanem przewyższa zdecydowanie ten słaby scenariusz, wystarczyło tylko to pokazać, zamiast zmieniać wszystko w bezsens.
środa, 25 lipca 2012
37. Prometheus
Prometeusz powala na kolana wizualnie. 3D jest tutaj wyjątkowo na miejscu, wiele scen jest wręcz przepięknych, a początek filmu - na statku - to prawdziwy majstersztyk. Zachwycająca jest też kreacja aktorska Michaela Fassbendera, który ma w tym filmie szczególną rolę i doskonale się w nią wciela. To, co zrobili pozostali aktorzy należy pozostawić indywidualnej ocenie. Nie są źli. Szkoda tylko, że do kluczowej roli zatrudniono Noomi Rapace, która nadal jest suchym drewnem bez seksu, i chociaż rola uroku od niej nie wymaga, to i tak jest ciężkostrawna.
Co do scenariusza... Całe szczęście, że człowiek wychodzi z kina "zamroczony" stroną wizualną, i może nie chce mu się potem w domu rozbierać filmu na części pierwsze. Bo jak się tak chwilę zastanowić... to scenariusz jest po prostu słaby.
Początek niczego nie wyjaśnia, i jest nie wiadomo po co, bo później nic z tego nie wynika. Dalej mamy piękne sceny na statku, i dopóki ekranem rządzi Fassbender, wszystko jest w miarę ok. Ale później budzi się reszta załogi i gdzie zaczyna się Prometeusz, tam kończy się logika. W sumie to nic z tego filmu nie wynika, stawiane są pytania na które się nie odpowiada i im dalej w las, tym bardziej bezsensownie. Oczywiście 3D i natłok wizualnych atrakcji dość skutecznie odciąga od tego typu rozważań, jednak szkoda, że ciężko ostatnio o filmy, które byłoby dobre scenariuszowo i wizualnie jednocześnie.
Podsumowując, można iść, nie zaszkodzi, ale wiekopomne dzieło to to nie jest.
czwartek, 14 czerwca 2012
Touch
Touch był szeroko
reklamowany i od początku miał spore grono zachwyconych widzów,
postanowiliśmy więc wytestować to dzieło. Pomysł jest bardzo
ciekawy, natomiast realizacja nie zawsze satysfakcjonuje, niestety. W
Touch obserwujemy skomplikowaną relację ojca z autystycznym synem
(matka wcześniej zginęła w zamachach 11 września). Dziecko jest
piekielnie inteligentne i ma błyskotliwe przemyślenia, którymi
dzieli się w początkowej narracji do każdego odcinka. Niestety, w
serialu Jack uparcie milczy i porozumiewa się z ojcem za pomocą
cyfr. Pisze sobie w zeszyciku, a biedny tata ma biegać po całym
mieście i zgadywać o co dziecku chodzi. Naturalnie, odnosi sukces w
tej materii, relacje z dzieckiem się polepszają, świat staje się
też nieco lepszy dzięki ich wspólnym interwencjom w różnych
sprawach. Żeby jednak nie było za wesoło urzędnicy uważają, że
Jack ma zbyt małe wsparcie ze strony ojca i postanawiają umieścić
go w specjalnym zakładzie opiekuńczym. Tak więc serial toczy się
na wielu płaszczyznach. Mamy wątek ojca walczącego o kontakt z
synem, walczącego o prawa do opieki nad dzieckiem. W każdym odcinku
jest pokazana jakaś wielowątkowa historia związana z numerem,
który akurat zapisał Jack. Do tego jest dość obszerny wątek
„konspiracyjny” - Jack to nie jest zwykły autystyczny chłopiec,
jest jednym z kilkunastu ludzi na Ziemi, którzy WIEDZĄ itd. Trzeba
przyznać, że początkowe odcinki są interesujące, jednak im dalej
w las, tym słabiej. Środek serialu jest nieciekawy, jakby nagle
reżyser stracił impet i zapał. Dopiero dwa odcinki finałowe w
interesujący sposób zbierają ze sobą bohaterów wcześniejszych
historii, a samo zakończenie jest świetne. Trudno nam jednak
zdecydować, czy będziemy oglądać drugi sezon Touch. Może
niekoniecznie.
36. Indie Game: The Movie
Indie
Game: The Movie to film dokumentalny o tym, jak grupa zapaleńców
poświęca wszystko, aby oddać się swojej pasji. Film pokazuje
zmagania twórców trzech niezależnych gier: Braid, Super Meat Boy i
Fez. Widzimy jak poświęcają cały swój czas, życie osobiste i
pieniądze. Gonią za pasją którą jest pokazanie ludziom
magicznych światów zapisanych w kodzie gier. Wbrew pozorom film
dokumentalny o grach komputerowych nie jest lekki i przyjemny. Możemy
zobaczyć zmagających się z czasem i brakiem wsparcia od Microsoftu
twórców SMB Edmunda
McMillen
i programistę Tommy'ego Refenes. Tworzyli swój projekt dwa lata, a w
dniu premiery okazało się, że Microsoft nie wywiązał się z
obietnic promocji ich gry. W jeszcze gorszej sytuacji jest twórca
Fez Phil Fish, który nie może dogadać się ze swoim byłym
parterem, który blokuje rozwój gry na którą Phil poświęcił już
5 lat. Polecam z całego serca zobaczyć tą emocjonującą podróż,
opętanych manią tworzenia idealnej elektronicznej sztuki artystów.
Warto dodać, że film ten wygrał nagrodę na Sundance Festival za
najlepszy film dokumentalny.
Terriers - serial
Terriers to naprawdę świetny serial i
wielka szkoda, że został zdjęty z anteny po pierwszym sezonie, czyli po 13 odcinkach. Wszystko w tej produkcji jest na swoim
miejscu. Główni bohaterowie to para kumpli – były
gliniarz-alkoholik Hank i były włamywacz Britt. Wspólnie prowadzą
działalność detektywistyczną , co oczywiście dostarcza
interesujących tematów do poszczególnych odcinków. Jest też
jeden wątek, który rozwija się w miarę trwania serialu. Poza tym
– dla równowagi- obok części sensacyjnej jest też miejsce na
rodzinę, relacje z bliskimi, czas na retrospekcje, na
zaprzyjaźnienie się z Hankiem i Brittem do tego stopnia, że na
koniec 13 odcinka jest po prostu smutno, że więcej nie będzie.
Cudów nie ma w tej produkcji, ale jest w niej coś fajnego. W
epizodycznych rolach pojawia się wiele zabawnych i charyzmatycznych
postaci, wątki prywatne są interesujące, a sprawy kryminalne
wciągające. Do tego odpowiednia muzyka, dobrzy aktorzy, świetne
dialogi, interesująca fabuła. Polecamy, mimo tego, że to tylko
jeden sezon. Jednak warto obejrzeć. Bardzo odprężający serial.
Subskrybuj:
Posty (Atom)