Iron sky na zajawkach wygląda
imponująco. I to by było na tyle. Amerykańska misja kosmiczna z
czasów „teraz” ląduje na Księżycu. Tam zastaje świat z 1945
roku w niemieckiej wersji. Odpowiednio się witamy, wielbimy Hitlera,
takie tam. Jeden z kosmonautów zostaje zabity, a drugi - czarnoskóry - budzi duże i niezdrowe zainteresowanie nazistów. Jest
im jednak potrzebny aby wrócić na Ziemię i zdobyć telefony
komórkowe, które napędzą kosmiczne nazistowskie maszyny stworzone
do podbicia Ziemi. Daliśmy radę wytrwać połowę filmu. Wizualnie
jest naprawdę fajnie i ciekawie, chociaż boleśnie stereotypowo.
Scenariusz to totalna porażka, jakby to pisał polski kabaret. Nie
do końca wiadomo o co chodzi, przerwy między żartami są
przydługie, a i same żarty nie za bardzo. Drugą połowę filmu
obejrzeliśmy w opcji przyspieszonej i też było nudno. Można sobie
darować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz