W Pradze natknęliśmy się na plakat reklamujący ten film, z uroczym hasłem "Czary. Mary. Fuck." Trudno o lepszą charakterystykę:) Film z serii "tak głupie, że aż śmieszne", wszystko jest w nim przesadzone, napompowane, a postacie do bólu kiczowate. Scenariusz nie należy do wyszukanych - jest brat - rycerz i brat - zakała rodu. Temu pierwszemu zły czarownik sprząta narzeczoną sprzed ołtarza, więc bracia udają się na wyprawę celem odbicia wybranki serca. Po drodze mają przygody oczywiście i dokonuje się ich wewnętrzna przemiana, a wszystko kończy się doskonale. Jest parę chamskich żarcików, ale można je przeżyć. Za to plenery są niesamowicie piękne, muzyka monumentalna. Trochę pastisz filmów o rycerzach, można się pośmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz