sobota, 31 lipca 2010

Super Mario Galaxy 2

Wczoraj udało nam się dobrnąć do napisów końcowych tej mega gry. Jak się okazało nie był to oczywiście koniec zabawy (do czego przyzwyczaiła nas już seria gier z Marianem). Po ukończeniu poprzednika razem z Hedonistką stwierdziliśmy że jest to najlepsza gra wszechczasów i co może być od niej lepsze. Teraz już wiemy jest to Super Mario Galaxy 2. Jest tu jeszcze więcej skakania, biegania, wykręconych galaktyk z coraz to dziwniejszymi planetami i co ciekawe były zwroty akcji w fabule tak znanej wszystkim (tak Bowser znowu porwał Księżniczkę i musimy pokonać kilka światów ze wrogo nastawionymi mieszkańcami, następnie stajemy oko w oko z Bowserem i ratujemy księżniczkę). Gra jest mega pozytywna, wszystko jest kolorowe i radosne nawet wrogowie generują uśmiech na mojej twarzy. W tej części powrócił Yoshi, a także kilka znanych wrogów jeszcze z czasów NES (u nas Pegasus). W radosnym skakaniu przygrywa nam wspaniała symfoniczna muzyka, w której możemy usłyszeć znane kawałki z poprzednich części nagranych w nowych aranżacjach. Jesteśmy oczarowani i dziś znowu zasiadamy do tego tytułu. Jeśli posiadacie Wii musicie w to zagrać i to JUŻ :)

P.S. Ciekawe co trzeba brać żeby wymyślić świat, w którym hydraulik ratuje księżniczkę przed przerośniętym żółwiem, przemieszczając się rurami i likwiduje wrogów skacząc im na głowy, a wrogami są np.: kwiaty piranie czy wielkie pociski które mają oczy i ręce ?

97. The A- Team


Nie oglądałam serialu, nigdy, przenigdy. W związku z tym nie miałam żadnych oczekiwań. Bawiliśmy się świetnie. Naprawdę, lubię filmy które są dobrymi filmami akcji, to znaczy dużo się dzieje (fajnie, jeśli jest to w miarę prawdopodobne, jakoś MacGyver nigdy mnie nie przekonywał :), strzelają, jeżdżą samochodami, a jak sypną dowcipem, to się człowiek turla po podłodze. Taki właśnie jest "The A- Team". Akcja jest wartka, aktorzy ... hmm... połowę znałam, połowę poznałam :) Intryga niezła, niezbyt zagmatwana, a zaradność bohaterów na szóstkę. W każdym razie dobry kawałek action movie, nie było nawet kiedy spojrzeć na zegarek. Na pewno będzie druga część, to taki samograj, że nie da się tego zepsuć.

piątek, 30 lipca 2010

96. Brothers

Niesamowity film i trudno mi napisać coś, co odda jego klimat. Rzecz dotyczy trzech osób - dwóch braci i żony jednego z nich. Jeden to żołnierz, duma narodu, jedzie do Afganistanu i po wypadku samolotu zostaje uznany za zmarłego; jednak w rzeczywistości jest w niewoli. W jego domu rozgrywa się dramat- żona i dwie córki układają sobie życie na nowo, a pomaga im w tym jego młodszy brat, niespecjalnie życiowo udany człowiek, wiecznie porównywany do brata; sprawdza się jednak w roli nowego opiekuna rodziny. Do tego mamy pokazane skomplikowane relacje między ojcem a obydwoma synami. Między bratem a żoną żołnierza tworzy się więź. Zanim jednak nastąpi kulminacja tej relacji, mąż wraca z zaświatów. Jednak zupełnie odmieniony przez ekstremalne wojenne przeżycia.
Film jest mocny, pokazuje trudny temat w bardzo subtelny sposób, a poza tym jest pięknie nakręcony. Asceza obrazu pozwala się skupić na przeżyciach bohaterów. Mogę się tylko zachwycać.
Aktorzy zostali dobrani świetnie - żonę gra Natalie Portman, która jest zjawiskowo piękna, ale to tak na marginesie. Braci grają - Tobey Maguire i Jake Gyllenhaal, każdy świetny w swojej roli.
Wniosek jaki nasuwa mi się po obejrzeniu każdego filmu związanego z wojną jest taki, że wojny są bez sensu. Nie rozumiem, jak można chcieć być żołnierzem, jak można chcieć jechać na przykład do Afganistanu. Nie wydaje mi się, że można tak po prostu wrócić do normalnego życia i już. Nie rozumiem matek, które pozwalają synom jeździć na wojnę. Pewnie każdy żołnierz powiedziałby mi, że to zaszczyt bronić kraju, że to ich praca... Trudno, do mnie to nie trafia, ja widzę tylko tragedię rodzin. Bo nawet jeśli taki ktoś wróci cały, to chyba niekoniecznie wraca ten sam...
Polecam obejrzeć, bo to nie jest film o wojnie, tylko o uczuciach. Daleki od sentymentalizmu, oszczędny w środkach i skłaniający do refleksji.

środa, 28 lipca 2010

95. The Karate Kid

Film jest po prostu cudny. Oglądałam pierwowzór z wypiekami na twarzy, dawno to było. Myślałam, że wersja 2010 będzie kiepska, ale jest wręcz przeciwnie. Całość jest naprawdę ładnie zrobiona, dobrze nakręcona, w tle leci fajna muzyczka. Jako obrazek - super, a jest kilka takich scen, że naprawdę czuje się magię kina. Scenariusz oczywiście bez niespodzianek, jest tak jak być powinno i wszystko dobrze się kończy. Rolę nauczyciela kung-fu gra Jackie Chan i to naprawdę dobra rola, nie pajacuje jak zwykle, są też wątki dramatyczne i łezka w oku może się zakręcić. Jednak prawdziwą gwiazdą tego filmu jest Jayden Smith (którego rodzicami są Will Smith i Jada Pinkett - Smith). Dzieciak jest po prostu niesamowity. Prześledziłam jego dokonania filmowe. W związku z tym, że ma zaledwie 11 lat ma mały dorobek, a to jest jego pierwsza rola wiodąca, ale za to genialna. Mały jest naturalny, zabawny, nie można od niego oderwać wzroku, a na dodatek jest przeuroczy. I mimo tego, że ten film to typowe dzieło z szuflady "dla młodszej młodzieży" to naprawdę doskonale się bawiłam oglądając go. A maluchowi wróżę ogromną karierę, z takim potencjałem i takimi rodzicami jest chyba skazany na sukces.
P.S. Mały ma jeszcze siostrę, młodszą, jednak już okrzyczaną dziecięcą trendsetterką, hmmm. Strzeż się świecie, Smith'owie nadchodzą :)

wtorek, 27 lipca 2010

94. Operation: Endgame

Mega dziwny film. Tajni agenci w zamkniętym bunkrze (?) usiłują znaleźć wyjście po śmierci szefa i uruchomieniu tajemniczego programu. Generalnie zabijają się różnymi wymyślnymi technikami typu nożyczki w oko i ołówek w tętnicę, nie za dużo mówią, a cel tej jatki wyjaśnia się na końcu, choć.... nie do końca. Sama nie wiem. Mocno średni.

poniedziałek, 26 lipca 2010

93. Cop Out

Typowa amerykańska komedia policyjna. Bruce Willis gra jak zwykle twardziela z problemami, na jego twarzy można robić kostki lodu, więc dla równowagi dali mu błaznowatego partnera. Ostatnio czytałam wywiad z Willisem, który stwierdził, że kino ambitne go nie interesuje. Zrobił "Szósty zmysł" i to mu wystarczy, a największe pieniądze i tak dostaje za role wymagające robienia groźnych min i wymachiwania pistoletem. W sumie racja. Film na leniwy poniedziałek.

niedziela, 25 lipca 2010

Breo


W samolocie gdzieś między UK a Polską, Mąż kupił mi zegarek Breo. Jest lekki, ma fajny malutki wyświetlacz i świetnie wygląda. Coś czuję, że za chwilę firma stanie się kultowa, bo ich produkty są naprawdę ciekawe, kolorowe i nowoczesne. Gwiazdy mają, mam i ja:)

Strona Breo : http://www.breo.com/

piątek, 23 lipca 2010

John Smith's Extra Smooth


Co by was nie męczyć pisaniem o czeskich piwach, teraz na tapecie angielski bitter którego często piłem w hotelowym barze w Londynie. Piwo spożywane w barze posiadało bardzo gęstą kremową piane, przypominającą swoją konsystencją bitą śmietanę. Nie inaczej jest z piwem z puszki, żeby tego dokonać w puszcze jest tak zwany "widget" czyli kulka z azotem która po otwarciu puszki uwalnia ten gaz do piwa powodując podobną kaskadę bąbelków jak piwo nalewane z "kija". Jak już wspominałem piana gęsta, gazu mało( jak to w angielskich piwach), kolor ciemnej herbaty (na zdjęciu wyszedł jeszcze ciemniejszy ale to z powodu złego oświetlenia). Zapach czekoladowo kawowy, smak podobny z nutą karmelu no i po przełknięciu czuć goryczkę. Jak na mój gust piwo z puszki było bardziej wodniste niż piwo z nalewaka. Ogólnie piwo mi smakuje, mam nadzieje że nie tylko przez sentyment do Londynu :). Hedonista.

92. Sky Captain and the World of Tomorrow

Chwilowo w kinie i innych źródłach bieda, więc dziś film z 2004 roku – Sky Captain and the Word of Tomorrow. Historia jest nieskomplikowana i przewidywalna. To, co zachwyca, to wizualizacje. Dla zainteresowanych szczegóły powstawania filmu na: http://en.wikipedia.org/wiki/Sky_Captain_and_the_World_of_Tomorrow .
Naprawdę warto obejrzeć, jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, bo to jest film inny niż wszystkie. Nie tak jak Avatar *, tylko naprawdę oryginalny. Rzadkość we współczesnym kinie, gdzie powtórka goni powtórkę. Na dodatek obsada doskonała (Paltrow, Law), a epizodyczna rólka Angeliny Jolie – perełka.

*dla zachwyconych odkrywczością filmu o niebieskich ludzikach coś na ostudzenie : http://theoatmeal.com/comics/aliens_avatar

czwartek, 22 lipca 2010

The full monty



Ten film, choć oglądałam go nie po raz pierwszy nieodmiennie budzi we mnie same dobre emocje. Powstał 13 lat temu i opowiada o grupie bezrobotnych facetów z Sheffield, którzy ostatnim rzutem na taśmę postanawiają zrobić coś ze swoim życiem i stają się striptizerami. Tak naprawdę film mówi o próbie wyrwania się z beznadziei, bo każdy z nich ma jakieś osobiste problemy i dramaty, a współdziałanie i perspektywa zarobienia jakichś pieniędzy to coś, czego potrzebują. Jednak dramat jest w tle, a na pierwszym planie jest tworzenie zespołu i genialne próby do świetnej muzyki z lat 80-tych. Jest więc zabawa, jest duża dawka humoru, film jest świetnie zagrany, a dialogi to po prostu perełka. Polecam :) A dvd Hedonista kupił w Soho, w jednym z dziesiątek sklepów z używanymi gazetami/książkami/płytami; dwupłytowe wydanie, jak nóweczka.

środa, 21 lipca 2010

Puby, puby !

Jedną z najważniejszych rzeczy dla piwosza na wycieczce do UK było pójście do prawdziwego angielskiego pubu. Na wstępie od razu zaznaczę że wszystko co pokazują na brytyjskich filmach to prawda. Czyli wszystkie mają „dziwne” nazwy jak „Pług” czy „Jeżozwierz”. Wszystkie są co najmniej z XIX wieku co determinuje wspaniały wystrój wnętrza, najczęściej wiktoriański: tapeta na ścianach, wiekowy bar, wykładzina na podłodze i wysiedziane stołki barowe. W każdym barman witał mnie od progu ciepłym „Hello mate!”, jakbym przychodził tu codziennie od 15 lat.

Jako że w przeciwieństwie do Polski piwo jest w Wielkiej Brytanii napojem wręcz narodowym, a spędzanie czasu nad pintą piwa hobby wszystkich Brytyjczyków, to takich pubów jak opisałem jest czasami po kilka na jednej ulicy, piwo tam jest tylko parę pensów droższe niż kupione w supermarkecie i tłumy spędzają tam całe popołudnia. Kiedy brakuje miejsca w pubie to mały tłumek kłębi się na zewnątrz gdzie są przygotowane specjalne parapety aby klienci mogli postawić tam swoją szklankę z piwem. Obsługa jest przemiła i jak ma chwilę wolną zaraz pucuje bar, nalewaki czy czyści naczynia.

Teraz najważniejsze czyli piwo :) Wybór jest ogromny i z przysłowiowego „kija” można napić się różnych gatunków ale, IPA, bittera, stouta czy uwielbianego przez Hedonistkę (i niemożliwego do dostania w Polsce) cydru. Są też oczywiście uwielbiane w Polsce lagerki. Dla mnie jednak jako wielbiciela piw górnej fermentacji to był raj, dla Hedonistki też, bo codziennie wieczorkiem mogła napić się jabłkowego cydru :)

Muzea, muzea!!!


Muzea państwowe w Londynie są za darmo, a ich zawartość jest oszałamiająca. Są też instytucje czy zjawiska mające w nazwie „muzeum”, ale wynikające z inicjatyw prywatnych, więc płatne. Byliśmy w: Science, Natural History, Victoria& Albert i w British oraz National Gallery; a na zdjęciach widnieje jeszcze Tower Bridge , Film Museum i Sherlock Holmes Museum- miejsca płatne, ale warte obejrzenia.
We wszystkich muzeach jest sporo turystów, to jasne, ale są tak ogromne, że można znaleźć spokojny kącik. Dobrze jest też moim zdaniem na coś się zdecydować, bo bieganie z obłędem w oczach po wszystkich piętrach i oglądanie każdego obrazka i figurki może się skończyć skrajnym wyczerpaniem. My dość dokładnie obejrzeliśmy Natural History Museum, naprawdę imponujące już od samego wejścia. W hallu czeka ogromny szkielet dinozaura, na półpiętrze pomnik Darwina, a dalej jest jeszcze lepiej. Polecam to miejsce wszystkim wątpiącym w to, że teoria ewolucji ma sens, w tym miejscu na jej potwierdzenie są setki dowodów :) Tego samego dnia wybraliśmy się także do Victoria & Albert, jednak tam już w konkretnym celu – chcieliśmy obejrzeć wystawę „Moda przez wieki”, bardzo polecam. Na jedną wystawę poszliśmy także do National Gallery – „Fakes, mistakes and discoveries”.
Inny dzień poświęciliśmy na Science Museum, pełne samochodów, przedmiotów codziennego użytku od XVIII wieku po dzień dzisiejszy, z mnóstwem dodatkowych atrakcji jak wystawa prezentująca dwadzieścia rzeczy na których wykreowanie miała wpływ Formuła 1, czy przegląd technik medycznych przez stulecia. Później przenieśliśmy się do British Museum; tam byliśmy już selektywni, bo naprawdę- na raz to jest nie do zrobienia. Tak więc obejrzeliśmy wystawę związaną z Chinami, z Japonią i na końcu – zegarki w Europie.
Jeżeli chodzi o Film Museum, to jest to naprawdę topowa londyńska atrakcja, a w związku z tym, że uwielbiamy filmy to długo nas nie trzeba było namawiać. Można tam dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy o historii brytyjskiego kina oraz obejrzeć rekwizyty związane z konkretnymi filmami na przykład strój Batmana, broń z Bonda, roboty z Gwiezdnych Wojen. Dla mnie jako kinomaniaczki to była wspaniała podróż. Ciekawie było też zobaczyć piękny Tower Bridge od środka. Wszyscy rzucają się do stania w kolejce do Tower of London, a my zdecydowaliśmy się na obejrzenie mostu. Turystów prawie tam nie ma, a widoki są niezapomniane. Równie bogata we wrażenia była wizyta u Sherlocka Holmes’a. W Londynie ta postać żyje i jest kultowa i wszyscy chyba dawno zapomnieli o tym, że istniała tylko na kartach książki. Bo kiedy wchodzi się do wiktoriańskiego mieszkania, gdzie w przedpokoju wiszą nakrycia głowy Holmes’a i Watson’a, ogląda się „ich” rzeczy i chodzi po „ich” pokojach pełnych listów i książek, to ma się wrażenie, że za chwilę staną w drzwiach.

W Londynie zwiedzając tylko bezpłatne atrakcje można sobie szczelnie wypełnić niejeden tydzień, a jak się do tego dorzuci parę funtów, to możliwości są nieograniczone. Polecam baaaaardzo!


wtorek, 20 lipca 2010

We heart London




Różne są opinie o Londynie, my się zakochaliśmy i już. Byliśmy tam krótko, ale zwiedziliśmy masę ciekawych miejsc. Polecieliśmy Ryanair (tanio i skutecznie, jedynie w drodze powrotnej na lotnisku biegaliśmy trochę bez sensu, ale za to dolecieliśmy przed czasem), a hotel mieliśmy zarezerwowany już bardzo dawno temu, więc cena była bajeczna. Poza tym mamy zaprzyjaźnioną dobrą wróżkę. Generalnie teraz w sezonie za nasz pokój płaci się pewnie około 100 funtów za głowę. Hotel był dwie minuty od Tube, dojazd do centrum mieliśmy więc bardzo wygodny i w dość krótkim czasie jak na takie ogromne odległości. W dużym skrócie ujmując (zanim przejdziemy do rozpływania się w zachwytach) widzieliśmy i byliśmy:Buckingham Palace, Downing Street, Houses of Parliament, Film Museum, The Tower, Tower Bridge, Monument, St. Paul’s Cathedral, Sherlock Holmes Museum, London Zoo, The Globe Theatre, Tate Modern Gallery, dom Freddiego Mercury, The Natural History Museum, The Science Museum, British Museum, National Gallery, Trafalgar Square, Leicester Square, Picaddily Circus, Covent Garden, Soho, Victoria & Albert Museum, Harrod’s i wszystko co obok, po drodze i pomiędzy.
Posted by Picasa

niedziela, 11 lipca 2010

Pardal


Kolejny upalny dzień, kolejne czeskie piwo. Tym razem Pardal z Budziejowickiego Budvaru czyli browaru w którym warzy się między innymi Budweisera. Piana w porządku utrzymuje się do końca w postaci cienkiego dywaniku, wysycenie w porządalu ;) A smak to klasyczny czeski lager, nic dodać nic ująć. Dla ciekawskich zawartość %alc to 3,8. Hedonista

sobota, 10 lipca 2010

Bernard Svetel Pivo



Jako że do moich codziennych rytuałów należy picie napoju bogów, dziś kolejna recenzja. Na tapecie jest Bernard niepasteryzowany o zawartości alkoholu 3,8%. Od razu na początku powiem że przepadam za piwami niepasteryzowanymi, które z resztą sam warzę, ale to zupełnie mi nie podeszło. O niebo lepszy jest Kasztelan niepasteryzowany. A teraz konkrety. Barwa ciemno złota, piana bardzo słaba i zaraz po nalaniu opada, bąbelki też słabo. Smak słodowy przytłumiony trochę zbyt mocną goryczką chmielu. Ale na dzisiejszy upalny dzień wszystko się nada :) Hedonista

Filmy, filmy...

W 2010 obejrzałam ponad 80 filmów, z czego jakieś 97 procent w towarzystwie Hedonisty. Były to różne dzieła, sporo sensacji, kilka komedii i bajek; część z nich naprawdę dobra, a sporo średnich. Poniżej lista (tytuły różne, polskie lub oryginalne, zapisywałam na bieżąco); dodałam komentarz tylko do tych, które naprawdę mnie poruszyły lub rozbawiły, reszta jest ok. Generalnie i tak nie żałuję, że widziałam jakiś film, bardzo rzadko mam poczucie straconego czasu. Wśród poniższych znalazło się jednak kilka, które mnie bardzo rozczarowały. Lubię kino, lubię oglądać filmy w domu i to, że człowiek wymyślił urządzenia które pozwalają mi na to cały czas wprawia mnie w zdumienie. Nie lubię jednak, gdy twórca filmu uważa i zakłada, że jak „rzuci” na ekran jakiegoś fajnego faceta i ładną babkę i okrasi to nielogiczną historyjką to ja się będę zachwycać. Od takich bzdur wolę porządny, „męski” film akcji, który nie udaje przynajmniej, że jest głęboką psychologiczną analizą wewnętrznych przeżyć głównych bohaterów.

1. Metro Strachu
2. Daybreakers
3. Terminator Salvation
4. Sherlock Holmes – świetny film, doskonały Robert Downey w głównej roli. Reżyserem jest Guy Ritchie, który robi mój ulubiony typ filmu: dowcipny, nieprzewidywalny i nieokrzesany.
5. Księżniczka i żaba
6. The men who stare at goats
7. Alvin i wiewiórki 2
8. Imaginarium of doctor Parnassus
9. Nine- strata czasu, bez ładu i składu, reklama bielizny, nudne po prostu
10. Up in the air – o pracy która zmusza do życia w samolocie… Po tym filmie uwierzyłam, że jednak da radę latać tylko z bagażem podręcznym; świetny George Clooney.
11. Easy virtue
12. Planeta 51
13. Hurt Locker- doskonały film o wojnie w Iraku, bardzo dobitnie pokazujący jakie ciężkie jest życie żołnierza; poruszający, wysmakowany, widać w nim wielką dbałość o szczegóły.
14. Coraline
15. Funny people – wcale nie śmieszny, wulgarny film aspirujący do komediodramatu a będący kiepską historyjką o wypalonym komediancie.
16. The firm
17. Smokin’ aces
18. Rocknrolla – znowu Guy Ritchie; jazda bez trzymanki, film pełen przemocy, wulgaryzmów (w wersji British są smakowite, nie to co prostackie amerykańskie żarty) i przestępców, miodzio!
19. Taken- zapada w pamięć; historia o ojcu który ratuje córkę z opresji, ale jak to robi!
20. The road – nie da się tego filmu porównać ani przyłożyć do żadnej miarki; świat pogrąża się w chaosie, a ojciec z synem wyruszają w niebezpieczną, bezcelową podróż aby przeżyć; film minimalistyczny i niezwykle poruszający.
21. Inglourious basterds – genialny!; oglądałam kilkakrotnie i za każdym razem budzi mój zachwyt; każdy aktor stworzył świetną kreację, a całość jest super.
22. Smokin aces 2
23. Walkiria
24. Where the wild things are
25. Edge of darkness
26. State of play
27. Boondock saints 2. All saints day- warto było czekać tak długo na drugą część; abstrakcyjny humor, zakręcona historia, uwielbiam!
28. From Paris with love
29. Boondock Saints 1 – świetne jak część 2
30. Ghost writer – do kina szłam przekonana, że to na pewno jakaś przereklamowana bzdura, no I jeszcze Polański… Miłe zaskoczenie; film z klimatem, trochę straszny, ciekawy scenariusz.
31. Lovely bones
32. Różowa pantera 2
33. The box
34. Alice in Wonderland
35. Gamer
36. Hunger – mocny film o więźniach politycznych i strajku głodowym; porażający.
37. Agora – podobał mi się bardzo, bo rozprawił się z mitem słodkich, dobrych katolików i ich miłosiernego podejścia do „innowierców";ciekawy kawałek historii.
38. G.I. Joe ; Rise of the Cobra
39. Harry Brown – mocny film z genialnym Caine’m; dla ludzi o mocnych nerwach.
40. How to lose friends and alienate people
41. Fanboys
42. Ninja assassin
43. In the loop – brytyjski abstrakcyjny humor w świecie polityki; zabawnie i boleśnie prawdziwie.
44. Żona podróżnika w czasie – sentymentalna bzdura dla podlotków.
45. Zły porucznik
46. Shutter island – powrót Leonardo DiCaprio w naprawdę wielkim stylu; ogromne zaskoczenie na koniec, czułam się wyprowadzona w pole i zachwycona całością.
47. Look
48. Astro boy
49. Hangover – uwielbiam ten film, bawi mnie zawsze i wszędzie; najlepsza komedia od lat.
50. Home
51. Christmas carol
52. Fantastic Mr. Fox – wdzięczna, błyskotliwa historia o rodzinie lisów, które mają zaskakująco ludzkie dylematy; w roli głównej George Clooney.
53. Cellular
54. Revolutionary road
55. Flash Gordon – klasyk, wspomnienie z dzieciństwa, genialna muzyka Queen.
56. Kick ass – świetna historia o tym jak zwyklak staje się superbohaterem, uśmiałam się strasznie.
57. Lock, stock and two smoking barrels – Guy Ritchie po raz kolejny; w doskonałej formie.
58. Ondine- choć recenzje nie są pochlebne mnie ten film urzekł, bo jest kameralny i uroczy; niczego nie udaje, nie aspiruje do bycia super romansidłem; jest ładny, ciepły i miły dla oka.
59. Iron man 2 – Robert Downey plus bycie superbohaterem równa się świetna rozrywka i super zabawa.
60. The incredible Hulk
61. Iron man 1- patrz punkt 59.
62. Tropic thunder – choć dowcipy są tu zdecydowanie bardziej ekstremalne niż w “Hangover” to i tak całość jest niesamowita (o ile ktoś widzi odniesienia do napuszonego amerykańskiego kina wojennego z którego ten film śmieje się przez cały czas)
63. How to train your dragon
64. The tournament
65. Fish tank
66. The losers
67. Collateral
68. Bounty hunter – zero logiki, sensu, scenariusza; klisza goni kliszę, ani komedia, ani romantyczna, takie nie wiadomo co.
69. In Bruges – cudny film dla osób lubiących abstrakcyjny humor i dziwactwa.
70. Informant - nuda!!! nie daliśmy rady obejrzeć do końca...
71. Tooth fairy
72. Solidarni 2010 – oburzająca propagandowa bzdura!!!
73. Fantastic four
74. Fantastic four. Rise of the silver surfer.
75. X-men 1 – wszystkie filmy o X-menach to dobra rozrywka, dużo efektów specjalnych i zawsze dobro zwycięża :)
76. X-men 2
77. X-MEN 3
78. Shoot em up
79. Mystery men – idea podobna do “Kick ass”, wykonanie genialne, choć film stary.
80. Drag me to hell - fajna, nowoczesna wersja horroru, ze wszystkimi gadżetami charakterystycznymi dla tego gatunku filmowego, a do tego błyskotliwie opowiedziana.
81. Green zone – pierwsze dni wojny w Iraku; Matt Damon poszukuje prawdy o przyczynach konfliktu; niezłe.
82. Eastern promises – doskonałość; aktorsko świetnie, scenariuszowo niesamowicie, niepowtarzalny klimat, wciągająca historia.
83. Hot tub time machine
84. JCVD
85. History of violence – prawie tak dobry jak Eastern promises.
86. Armored
87. Law abiding citizen
88. Zombieland
89. V for Vendetta – film piękny i mądry; choć to adaptacja komiksu to niesie z sobą wiele uniwersalnych prawd.

90. Clash of the titans



Ten film jest czysto rozrywkowy. Historia znana, zaskoczenia nie ma, ale wizualizacja jest oszałamiająca. Pomyśleć, że to o czym w podstawówce czytało się z wypiekami na twarzy teraz jest na ekranie i wydaje nam się tak oczywiste, że nawet nie zastanawiamy się ile pracy kosztował taki efekt. W roli głównej- Perseusza- Sam Worthington, który ma to do siebie, że nie mówi (nie mówił w Avatarze, nie mówił w Terminatorze, tu też się nie przesila). Naprawdę widowiskowe, dobra rozrywka.

piątek, 9 lipca 2010

Krušovice

Jako fanatyk złocistego napoju robię zdjęcie każdemu nowo wypitemu piwu. Dziś przyszła pora na Krušovice. Piwo przywiozłem sobie z Czech i jak na produkt z marketu jest ok. "Muszkieter" ma 4,5%alc, kolor złocisty, piana puszysta długo się utrzymuje i zostaje ładny dywanik * do końca picia, wysycenie** w sam raz. Piwo treściwe o średniej goryczce. Nic specjalnego, ale na piątkowy wieczór w sam raz :) Hedonista

* dywanik to cienka warstwa piany
** wysycenie to zawartość CO2

Jestem piwowarem domowym, więc recenzje piwne będą nieodłączną częścią tego bloga :)

kot(ka)




Po latach przerwy w posiadaniu kotów w końcu mamy - kotkę. Jest niezwykle wdzięcznym obiektem do fotografowania, więc pewnie jej zdjęcia pojawią się tu nie raz. Poza tym jest najfajniejszą przytulanką, najsłodszym mruczkiem i jest cholernie złośliwa. Najwyraźniej 6 tygodni obecności w naszym domu wystarczyło, żeby przejęła wiodące cechy charakteru właścicieli :) I tak ją uwielbiam, nawet gdy drze się bez powodu i biega jak wariat po całym mieszkaniu. W tej chwili śpi, więc uwielbienie sięga zenitu. Hedonistka.
Posted by Picasa

czwartek, 8 lipca 2010

na początek

Wychodzimy z założenia, że trzeba korzystać z życia ile się da, bo nie wiadomo, co będzie jutro. Filmy, piwo, fotografie i podróże to nasze pasje którym poświęcamy czas i pieniądze w różnych proporcjach. O nich będzie ten blog, a o czym jeszcze, to się okaże :) Hedonista i Hedonistka