Jedną z najważniejszych rzeczy dla piwosza na wycieczce do UK było pójście do prawdziwego angielskiego pubu. Na wstępie od razu zaznaczę że wszystko co pokazują na brytyjskich filmach to prawda. Czyli wszystkie mają „dziwne” nazwy jak „Pług” czy „Jeżozwierz”. Wszystkie są co najmniej z XIX wieku co determinuje wspaniały wystrój wnętrza, najczęściej wiktoriański: tapeta na ścianach, wiekowy bar, wykładzina na podłodze i wysiedziane stołki barowe. W każdym barman witał mnie od progu ciepłym „Hello mate!”, jakbym przychodził tu codziennie od 15 lat.
Jako że w przeciwieństwie do Polski piwo jest w Wielkiej Brytanii napojem wręcz narodowym, a spędzanie czasu nad pintą piwa hobby wszystkich Brytyjczyków, to takich pubów jak opisałem jest czasami po kilka na jednej ulicy, piwo tam jest tylko parę pensów droższe niż kupione w supermarkecie i tłumy spędzają tam całe popołudnia. Kiedy brakuje miejsca w pubie to mały tłumek kłębi się na zewnątrz gdzie są przygotowane specjalne parapety aby klienci mogli postawić tam swoją szklankę z piwem. Obsługa jest przemiła i jak ma chwilę wolną zaraz pucuje bar, nalewaki czy czyści naczynia.
Teraz najważniejsze czyli piwo :) Wybór jest ogromny i z przysłowiowego „kija” można napić się różnych gatunków ale, IPA, bittera, stouta czy uwielbianego przez Hedonistkę (i niemożliwego do dostania w Polsce) cydru. Są też oczywiście uwielbiane w Polsce lagerki. Dla mnie jednak jako wielbiciela piw górnej fermentacji to był raj, dla Hedonistki też, bo codziennie wieczorkiem mogła napić się jabłkowego cydru :)
Jako że w przeciwieństwie do Polski piwo jest w Wielkiej Brytanii napojem wręcz narodowym, a spędzanie czasu nad pintą piwa hobby wszystkich Brytyjczyków, to takich pubów jak opisałem jest czasami po kilka na jednej ulicy, piwo tam jest tylko parę pensów droższe niż kupione w supermarkecie i tłumy spędzają tam całe popołudnia. Kiedy brakuje miejsca w pubie to mały tłumek kłębi się na zewnątrz gdzie są przygotowane specjalne parapety aby klienci mogli postawić tam swoją szklankę z piwem. Obsługa jest przemiła i jak ma chwilę wolną zaraz pucuje bar, nalewaki czy czyści naczynia.
Teraz najważniejsze czyli piwo :) Wybór jest ogromny i z przysłowiowego „kija” można napić się różnych gatunków ale, IPA, bittera, stouta czy uwielbianego przez Hedonistkę (i niemożliwego do dostania w Polsce) cydru. Są też oczywiście uwielbiane w Polsce lagerki. Dla mnie jednak jako wielbiciela piw górnej fermentacji to był raj, dla Hedonistki też, bo codziennie wieczorkiem mogła napić się jabłkowego cydru :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz