sobota, 23 października 2010

Lara Croft and the Guardian of Light


Ostatnio na naszym Xbox 360 gramy w „Lara Croft and the Guardian of Light”. Jest to najnowsza odsłona przygód najsłynniejszej na świecie pani archeolog Lary Croft, która na stałe ma swoje miejsce w popkulturze.
W poprzednich częściach pod szyldem Tomb Raider (Hedonistka nie grała, Hedonista grał) Lara była sama, z części na część miała coraz większy biust (gracze zwracają uwagę na takie rzeczy:) i osoba grająca obserwowała akcję zza jej pleców. W Guardian of Light jest inaczej. Bohaterów jest dwóch: Lara i wojownik Totec, przeniesiony z czasów Majów. Gra jest skupiona na kooperacji, trzeba sobie bardzo pomagać i walczyć ramię w ramię. Pole bitwy widać z góry, jest dużo zadań do wykonania: gra jest dobrze zbalansowana pomiędzy logicznymi zagadkami (nie są banalne), eksplorowaniem ruin (w stylu Indiana Jones: zapadnie, włócznie, zwodzone mosty, ucieczki przed wrogiem) i walką z potworami przy użyciu zróżnicowanego arsenału. W grze zbieramy artefakty, relikwie, nowy typy broni, a także świecidełka pomagające w dalszym rozwoju postaci (czasami leżą sobie na drodze, ale w większości przypadków żeby je dostać trzeba wykonać poboczne zadanie, z reguły rozwiązać jakąś łamigłówkę albo zdobyć określoną liczbę punktów).
Gra składa się 14 plansz, ale planowane są różne atrakcje i dodatki. My przeszliśmy do tej pory siedem plansz i jesteśmy grą oczarowani. Pomijając to, że jest ciekawa i bez przerwy się coś dzieje to jest po prostu ładna i dopracowana graficznie, a muzyka podkreśla to, co dzieje się na ekranie. Każda plansza ma trochę inny klimat, inne niebezpieczeństwa i innych wrogów, jednak motywem przewodnim są ruiny z czasów Majów.
Polecamy. Trailer do obejrzenia tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz