środa, 1 września 2010

109. Four lions


Film śmieszny i straszny. Opowiada o grupce muzułmanów z Wielkiej Brytanii, zasymilowanych, pracujących, mających rodziny i żyjących w tym kraju już jakiś czas. Generalnie ci kolesie to totalne sieroty. Nagrywają jakieś śmieszne video w których straszą jihadem, rapują o swojej religii, dwóch z nich jedzie na trening terrorystyczny do Pakistanu i tam wszystko idzie nie tak. Trzy czwarte filmu to momentami bardzo zabawny zapis przygotowań do ataku na niewiernych, konstruowania bomb i snucia ambitnych planów. Końcówka już nie jest tak wesoła. Zakończenie jest smutne.
Co mnie w tym filmie zastanowiło, to fakt, że... w ogóle powstał. Bo momentami bardzo naśmiewa się z islamu i generalnie religijnego zacietrzewienia (w sumie o katolikach też mógłby taki film powstać, o obrońcach krzyża na przykład też; tyle tylko, że pewnie nie byłoby tych zabawnych momentów). Poza tym, mimo tego, że w wielu momentach byłam bardzo rozbawiona, to jednak pomyślałam, że droga od fascynata do kogoś kto biega po mieście z bombą pod płaszczem nie jest taka długa...
Myślę, że film zasługuje na uwagę, bo jest po prostu ciekawy. Dla mnie atutem jest również to, że jest brytyjski, co gwarantuje dystans do tematu , dobre dialogi i ... dobry film. Mam słabość do brytyjskiego kina. A ten film polecam, jest bliski życia i tego co się dzieje w Europie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz