czwartek, 2 września 2010

110. MacGruber

Mniej więcej połowa tego filmu jest świetna. Super muzyka, świetne dialogi, historia opowiedziana z przymrużeniem oka i nawiązująca do klasycznych scenariuszy tego typu: po wielkiej osobistej tragedii superagent zaszywa się gdzieś na końcu świata, zapuszcza włosy i oddaje się modłom, ale musi wrócić do pracy kiedy zło chce przejąć kontrolę nad światem.
W drugiej połowie piorun w miotłę strzelił, dowcipy są już nawet nie ciężkie tylko żenujące i obrzydliwe, generalnie się sypie i jest bez sensu.
Zapowiadało się świetnie, a koniec jest denny. Jestem rozżalona.
Trudno mi polecić pół filmu, więc nie polecam. Rekomenduję za to ścieżkę dźwiękową: tracklista do obejrzenia tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz