piątek, 30 lipca 2010

96. Brothers

Niesamowity film i trudno mi napisać coś, co odda jego klimat. Rzecz dotyczy trzech osób - dwóch braci i żony jednego z nich. Jeden to żołnierz, duma narodu, jedzie do Afganistanu i po wypadku samolotu zostaje uznany za zmarłego; jednak w rzeczywistości jest w niewoli. W jego domu rozgrywa się dramat- żona i dwie córki układają sobie życie na nowo, a pomaga im w tym jego młodszy brat, niespecjalnie życiowo udany człowiek, wiecznie porównywany do brata; sprawdza się jednak w roli nowego opiekuna rodziny. Do tego mamy pokazane skomplikowane relacje między ojcem a obydwoma synami. Między bratem a żoną żołnierza tworzy się więź. Zanim jednak nastąpi kulminacja tej relacji, mąż wraca z zaświatów. Jednak zupełnie odmieniony przez ekstremalne wojenne przeżycia.
Film jest mocny, pokazuje trudny temat w bardzo subtelny sposób, a poza tym jest pięknie nakręcony. Asceza obrazu pozwala się skupić na przeżyciach bohaterów. Mogę się tylko zachwycać.
Aktorzy zostali dobrani świetnie - żonę gra Natalie Portman, która jest zjawiskowo piękna, ale to tak na marginesie. Braci grają - Tobey Maguire i Jake Gyllenhaal, każdy świetny w swojej roli.
Wniosek jaki nasuwa mi się po obejrzeniu każdego filmu związanego z wojną jest taki, że wojny są bez sensu. Nie rozumiem, jak można chcieć być żołnierzem, jak można chcieć jechać na przykład do Afganistanu. Nie wydaje mi się, że można tak po prostu wrócić do normalnego życia i już. Nie rozumiem matek, które pozwalają synom jeździć na wojnę. Pewnie każdy żołnierz powiedziałby mi, że to zaszczyt bronić kraju, że to ich praca... Trudno, do mnie to nie trafia, ja widzę tylko tragedię rodzin. Bo nawet jeśli taki ktoś wróci cały, to chyba niekoniecznie wraca ten sam...
Polecam obejrzeć, bo to nie jest film o wojnie, tylko o uczuciach. Daleki od sentymentalizmu, oszczędny w środkach i skłaniający do refleksji.

1 komentarz: