piątek, 27 sierpnia 2010

107. Solomon Kane

W recenzjach, które czytałam na polskich stronach internetowych czasami są powypisywane totalne bzdury, jakby nie o tym filmie. Usiłowałam znaleźć datę polskiej premiery kinowej, bezskutecznie. Albo był i przegapiłam, albo nigdy nie będzie.
Skąd mi się wziął Solomon Kane, nie pamiętam. Wiem tylko, że od dawna chciałam ten film obejrzeć, później zapomniałam tytułu, na wakacjach za granicą zobaczyłam plakat i w końcu odbył się seans.
Film jest mroczny, ciągle pada, błoto po kolana i same straszności. Solomon Kane jest wprawny w walce, rozprawia się ze złem jakby to była bułka z masłem. Powiewa czarną peleryną i sieje zniszczenie, choć nie jest wolny od refleksji, ma chwile zwątpienia i zagubienia. Cały problem generalnie jest w tym, że jego dusza została zaprzedana diabłu bez jego wiedzy i teraz musi walczyć z jego wysłannikami. I uratować dziewczynkę, żeby odkupić swoje grzechy.
A tak serio, to film jest zachwycający jeśli chodzi o stronę wizualną; piękne krajobrazy, dobre sceny walk, okropni wysłannicy zła. Historia jest dość przewidywalna, ale całość jest naprawdę dobra, nie nudzi, wciąga, są momenty na refleksję i momenty gdzie akcja bierze górę.
Odtwórca głównej roli - James Purefoy- jest niesamowity. Charyzma, strój, głos, naprawdę przykuwa uwagę.
Solomon Kane jest określany jako fantastyka dla dorosłych i absolutnie się zgadzam z tym stwierdzeniem. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz