środa, 4 sierpnia 2010

Pokonać kostuchę

Książkę Josha Bazell’a widziałam już dawno temu na półkach sklepowych, ale odrzuciło mnie to, że jest reklamowana jako „skrzyżowanie Rodziny Soprano i Dr. House’a”. Rodzina Soprano w ogóle mnie nie rusza, a House’a oglądam, ale z coraz większym sceptycyzmem. Poza tym pomyślałam, że to zapewne kolejny gniot który chce się na plecach doktorka wypromować. Minął jakiś czas i wczoraj weszłam do empiku po płytę dla Taty a przy okazji natknęłam się na górę książek za 50% ceny. Nie mogłam przejść obojętnie, jednak specjalnego wyboru nie było (głównie książki dla dzieci lub takie, które już znam). Pomyślałam sobie, że dobra, już wezmę tę „Kostuchę”. Okazało się, że to całkiem niezła książka.
Historia dotyczy faceta objętego programem ochrony świadków, który aktualnie jest lekarzem, a kiedyś był zabójcą zaprzyjaźnionym z mafią. Akcja toczy się na dwóch planach: dziś/szpital; kiedyś/przygody mafijne, plus kilka momentów kiedy dziś splata się z kiedyś. Czyta się mega szybko, na początku trochę mnie irytowało samo tłumaczenie, ale po 10 stronach jego jakość się poprawia i jest dobrze. Jak na wakacje z sensacją to naprawdę niezły pomysł. Podobno ma być film na podstawie książki (przynajmniej tak jest napisane na obwolucie), potencjał jest duży, więc może być z tego niezły kawałek kina akcji. Naprawdę polecam. Literatura lekka, ale nie głupia i bliżej życia niż Dan Brown, któremu już się skończyły pomysły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz